środa, 1 lutego 2012

"Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie."


Świadkowie Jehowy znają proroczą zapowiedź o owcach i kozłach gdzie Pan powie „(42) Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; (43) byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.” (Mat. 25:32-46) a mimo to nie potrafią dostrzec, że sami tak czynią i nawet uważają, że wobec pewnych osób mogą wręcz okazywać swoją niechęć.  Przez cały okres mojego pobytu u świadków Jehowy tłumaczono mi, że ten fragment dotyczy pomagania tym świadkom, którzy mają nadzieję niebiańską. Nie odnoszono tego do ogółu ludzkości nic, więc dziwnego, że świadkowie nie szukali sposobności by nieść pomoc obcym.

Czytamy w 1 Piotra 4: (9) „Okazujcie sobie wzajemną gościnność bez szemrania!” Starszym zboru mógł zostać tylko ktoś znany z gościnności (1 Tym. 3:12; Rzymian 12:13). Na listę wdów mogła być wpisana tylko osoba znana z gościnności (1 Tym. 5:9-10). Ktoś, kto nie był życzliwie nastawiony do innych nie mógł nazywać siebie naśladowcą Pomazańca. Tymczasem świadkowie Jehowy wszystkie te wersety odnoszą do swojego grona. Ich zdaniem wszyscy niebędący świadkami Jehowy to złe towarzystwo i z tego powodu należy ich unikać. Podpierają się wersetem 1Kor 15:33 "Nie dajcie się wprowadzić w błąd. Złe towarzystwo psuje pożyteczne zwyczaje."  Uważają, że wszyscy ludzie niebędący członkami ich organizacji są złym towarzystwem i nazywają takich światusami.



Mało tego nawet robią podziały we własnym gronie twierdząc, że nie ze wszystkimi warto się spotykać gdyż niektórzy za bardzo przypominają swoim stylem życia światusów. Jest to na tyle poważnym problemem, że popularne w zborach jest określenie "klika". Tworzą się grupki, które czasem szeregowi głosiciele nazywają klikami. Kliki to podział na lepszych i gorszych. Istnieje też podział na szeregowych głosicieli i "gwiazdorów" (w rożnych zborach różnie okreslanych). Znane są też przypadki, gdy takie kliki rywalizują między sobą o wpływy w zborze.

Świadkowie Jehowy nie utrzymują kontaktów towarzyskich i co za tym idzie nie są nastawieni przyjaźnie do ludzi innych religii za wyjątkiem tych, którzy zgadzają się na studium biblijne wtedy są nadzwyczaj uczynni i gościnni. Jednak już po chrzcie sytuacja się zmienia. Jeszcze gorzej traktują tych, co stracili wiarę w to, co oni nadal uznają za prawdę.  Nie widzą w nich osób chorych duchowo, które potrzebują pomocy (Mat. 9:11,12) ani nie widzą w nich zgubionych owiec (Łuk. 15:1-7) tylko świnie, które wróciły do błota albo psy, co wróciły do swoich wymiocin. To jest ich ulubiony werset, który przeważnie używają w stosunku do osób, które odeszły ze zboru. I nie ma znaczenia, że chodzi o osobę, która nie była wykluczona gdyż nie zrobiła nic, za co można by ją wykluczyć, lecz straciła wiarę zwyczajnie opuściła szeregi organizacji. Dla wszystkich jest stosowana jedna i ta sama miara osądu (1Kor 4:5; Łuk. 6:37). Wrócił do wymiocin należy ich unikać.

Świadkowie Jehowy unikają światusów i tak naprawdę goszczą się tylko we własnym gronie a i tu potrafią być bardzo wybredni. Brat Mariusz opowiadał mi jak odwiedził jednego ze starszych opolskiego zboru. Ten miał z jakiejś okazji bogato zastawiony stół z jedzeniem i gości z Niemiec, podczas gdy Mariusz z żoną akurat przechodzili trudny okres i dosłownie nie mieli, co jeść. Przeważnie gotowali zupy na kościach.  Starszy przyjął Mariusza w przedsionku swego domu przymykając drzwi żeby nawet przez szparę nie było widać stołów przygotowanych na jakąś ucztę. Pech chciał, że zaciekawiona żona chciał sprawdzić, z kim to rozmawia jej mąż i otworzyła te drzwi. Otóż świadkowie Jehowy organizując przyjęcia niczym nie różnią się od innych religii.  Śmiem nawet twierdzić, że w rodzinach katolickich w takiej sytuacji można liczyć na większą gościnność niż u świadków Jehowy.

Większość świadków Jehowy krzywi się na widok osoby żebrzącej uznając ją za nieroba. Wielu uważa, że nie powinno się pomagać takim osobom gdyż to zachęca je do żebrania, są zdania, że od pomagania takim osobom jest państwo. Wstyd mi się do tego przyznać, ale należałem do osób, które tak uważały. Kiedy w młodości słyszałem jak inni starsi świadkowie, których szanowałem wyrażali się o żebrzących w swej młodzieńczej naiwności przyjąłem ich postawę. Dziś w każdym temacie szukam zrozumienia woli bożej i sam decyduję jak żyć i co uważać za dobro. Dzięki temu dziś postępuję odwrotnie niż wtedy. Mało jest okazji by komuś pomóc. Trzeba, więc nastawić się na szukanie takiej sposobności i tak robię. Jest niewyobrażalne by wśród prawdziwych chrześcijan ktoś był głodny. To jest niemożliwe chyba, że mamy do czynienia z chrześcijaństwem faryzejskim.

Ponieważ wiem, że członkowie różnych religii również patrzą krzywo na żebrzących, więc przypominam, iż Jeszu Pomazaniec troszczył się o takich nie tylko uzdrawiając, karmiąc, ale także dając datek pieniężny. Zachęcał innych by rozdali swój majątek biednym (Mateusza 19:21 Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj swoje mienie i daj biednym.) Sam będąc biednym wspierał jeszcze biedniejszych. Taki wniosek możemy wyciągnąć ze słów zanotowanych w Jana 13:29 "albowiem niektórzy mniemali, że skoro Judasz miał szkatułkę na pieniądze, Jezus mu powiedział: "Nakup, czego nam potrzeba na święto", albo żeby dał coś biednym." Dla uczniów Mistrza przypuszczenie, że Judasz miał udzielić jałmużny biednym było czymś normalnym. Warto o tym pamiętać, gdy ktoś wyciągnie do nas swoja rękę prosząc o pomoc.


Wróćmy jednak do kwestii gościnności u świadków Jehowy. W kwestii okazywania sobie gościnności ma na nich zastosowanie fragment z Pisma Świętego Mateusza 5: (46) Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? (47) I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?

Na facebooku można zobaczyć na zdjęciu jak siedzę przy stole z różnymi osobami w tym także z miejscowym proboszczem. Pewien świadek Jehowy z Czech zarzucił mi, że bratam się z księdzem katolickim. Przypomniałem sobie jak podobne zarzuty stawiali faryzeusze naszemu Panu Jeszu. Mateusza 9:11 "A widząc to, faryzeusze odezwali się do jego uczniów: "Czemuż to wasz nauczyciel jada z poborcami podatkowymi i grzesznikami?"" Oczywiście ksiądz to nie taki straszny grzesznik, ale jak widać dla świadków Jehowy to człowiek „trędowaty” i należy go unikać.

Przykre jest to, że ludzie ci są tak zaślepieni, że nie widzą, iż nie ma w nich miłości do innych. Stać ich jedynie na pozory. Najczęstszym argumentem na twierdzenie, że świadkowie miłują ludzi ma być fakt, że odmawiają służby wojskowej. Jest to jednak taki sam dowód miłości jak to, że godzą się na śmierć własnych dzieci by nie przyjąć transfuzji krwi. Nie ma to nic wspólnego z miłością. Mają takie prawa, więc wypełniają je z przymusu. Każdy, kto je złamie odczuje na swej osobie odtrącenie. Wiem, o czym piszę gdyż, jako młody chłopak za odmowę służby wojskowej dostałem wyrok trzech lat więzienia.

Mateusza 23:27 ""Biada wam, uczeni w piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Przypominacie bowiem pobielane groby, które z zewnątrz wprawdzie wydają się piękne, ale wewnątrz są pełne kości zmarłych oraz wszelkiej nieczystości."

Większość religii dba o zewnętrze pozory. Problem ten jest charakterystyczny dla grup religijnych i prawie nie występuje wśród prawdziwych naśladowców Jeszu. Dlaczego? Gdyż każdy z nich odpowiada za siebie i jeśli przynosi ujmę Pomazańcowi to indywidualnie a nie, jako grupa.

Jana 16: (1) To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. (2) Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. (3) Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. 

Wprawdzie Jeszu mówił o wykluczaniu z synagog, ale dziś również spotykamy się z podobnym traktowaniem. Tymi, co wykluczają są na przykład świadkowie Jehowy. Oni również mniemają, że robią to służąc Bogu.
_____________
krzysztof król